Zlota chilijska jesien

Opublikowano: 11.05.2007 o 1:22 przez mat w Chile

Wczoraj wieczorem po raz pierwszy od dluzszego czasu moglem pograc na gitarze. Pewien Amerykanin, nocujacy w tym samym hostelu co ja, ma ze soba gitare – i to jaka! Swietnie brzmiaca gitara akustyczna firmy Taylor (jedna z lepszych firm na rynku), z nowymi, zalozonymi wczoraj strunami. Zebralo sie kilka osob lubiacych klimaty bluesowe i rockowe, w koncu padlo na mnie i moglem takze troche zagrac. Na szczescie ze wzgledu na ciagla chrypke nie spiewalem;)
Dzisiaj (czwartek) urzadzilem sobie dlugi spacer po Santiago – skorzystalem z dobrej rady Mamy i poszedlem obejrzec muzeum kolei, a wczesniej pokrecilem sie troche po centrum w poszukiwaniu kantoru wymiany walut. Kantor byl mi potrzebny, poniewaz zostalo mi kilkadziesiat bolivianos, ktore i tak trudno bylo wymienic w Santiago, nie mowiac juz o ewentualnej ich wymianie w Warszawie;)
Caly czas nie potrafie scharakteryzowac Santiago. Trudno jest w prosty sposob powiedziec ze przypomina jakies konkretne inne miasto. W centrum, w okolicach Plaza de Armas, moze sie wydawac ze jest podobne do Nowego Jorku – duzo wysokich budynkow, spora czesc z nich wybudowana w latach miedzywojennych, wiec widac sporo art deco, do tego prostopadle ulice. Z drugiej strony – przy ulicach rosnie wiele drzew, co bardziej przypomina paryskie bulwary (tylko ze wezsze). W parterach wielu budynkow urzadzone sa galerie handlowe – tez w europejskim stylu. Kilkanascie minut spacerem od centrum jest sie juz w uliczkach zabudowanych niskimi, malymi domami. Momentami wydaje sie ze jest sie w sennym, malym miasteczku gdzies w Polsce, tylko rosnace gdzieniegdzie palmy przypominaja ze to jednak inny kraj.
Jeszcze dalej dochodzi sie do parku Quinta Normal – bardzo przypominajacy mi warszawskie parki, w szczegolnosci Lazienki Krolewskie. Duzo drzew, alejki, wszystko oswietlone niezbyt wysokim juz jesiennym sloncem. Kasztanowce powoli traca juz tutaj liscie, kasztany musialy spasc juz jakis czas temu. Oczywiscie obok kasztanowcow rosna tez i rzedy rozlozystych palm. W parku znajduje sie kilka muzeow, ja spedzilem kilka godzin w muzeum kolei – dla mnie wspaniale miejsce. Posrod alejek rozstawione na kawalkach torowiska stare lokomotywy parowe i wagony – wszystkie z opisami mowiacymi o ich historii i danych technicznych, w miare niezle utrzymane (czyli odmalowane), jedna z lokomotyw stoi na kanale – mozna wejsc i obejrzec maszyne od dolu. Jest tez akcent „polski” – mozna wejsc do wagonu pierwszej klasy, ale najciekawsza rzecz widac od zewnatrz – blizsze przyjrzenie sie wozkom wagonu ujawnia producenta – zaklady Linke-Hoffman Breslau, rok 1923. O ile sie orientuje, po wojnie ta sama fabryka zostala nazwana PaFaWag, a teraz jest czescia koncernu Bombardier.
Generalnie Santiago duzo bardziej niz inne zwiedzone przeze mnie ostatnio miasta przypomina wygladem te polozone w Europie. Minely cztery tygodnie od pierwszej mojej wizyty w Santiago, widac ze zrobilo sie chlodniej – mieszkancy ubieraja sie duzo cieplej, niektorzy nosza szaliki, takze coraz wiecej drzew albo traci liscie, albo przynajmniej zmienia kolor. Tak czy inaczej – podoba mi sie tutaj.

Musisz się zalogować aby móc komentować.