Salta i okolice

Opublikowano: 16.01.2024 o 22:38 przez mat w Argentyna, Naokoło świata

26 grudnia zwiedzamy miasto Salta i próbujemy ustalić nasze następne kroki. Miasto nie zmieniło się za bardzo od mojego poprzedniego pobytu w 2007 roku. Główna róznica to fakt, że zupełnie nie opłaca się korzystać się z bankomatów, bo nie dość że kurs (nawet ten przeznaczony dla turystów) gorszy, to jeszcze bankomaty doliczają sporą prowizję. Dużo lepiej wymienić dolary u cinkciarza (albo w antykwariacie). Mamy wrażenie, że policja nie tylko przymyka oko na cinkciarzy, ale nawet pilnuje żeby nie oszukiwali turystów. Z ciekawości sprawdzam stare wyciągi bankowe – w 2007 roku w Salcie wyjąłem z bankomatu 150 pesos, które bank przeliczył mi na 140 złotych. Teraz 1000 pesos to nieco ponad 4 złote..

Salta

W mieście wciąż jest dużo bardzo przyjemnych kawiarni i restauracji, zwiedzamy też muzea. Najciekawsze jest muzeum archeologii wysokogórskiej MAAM, w którym dowiadujemy się bardzo dużo o kulturze Inków, kulturach preinkaskich, a na koniec wchodzimy do sali w której eksponowana jest jedna z trzech znajdujących się w muzeum mumii dzieci. Dzieci zostały zaprowadzone na wysokość 6700 metrów na wulkan Llullaillaco, gdzie zostały złożone jako żywe ofiary. Co kilka miesięcy zmieniana jest mumia, która jest eksponowana, podczas naszej wizyty zobaczyliśmy La niña del rayo (pol. Dziecię Pioruna), mumię sześcioletniej dziewczynki, której zwłoki zostały uszkodzone przez uderzenie pioruna.

Wczesnym rankiem 27 grudnia jedziemy na wycieczkę z biurem podróży. Kierujemy się na północ, mijamy miejscowość Jujuy, zatrzymujemy się w końcu w Purmamarca – uroczym miasteczku z niewielkim rynkiem, zaś nad miejscowością znajdują się słynne kolorowe skały. Dalej zwiedzamy ruiny preinkaskich fortyfikacji Pucará de Tilcara. Inkowie zdobyli je dopiero w XV wieku, a już pół stulecia później na miejscu pojawili się Hiszpanie. Na szczycie znajduje się pomnik z 1935 roku poświęcony archeologom, którzy w pierwszej połowie XX wieku badali ten teren. Niestety, pomnik został zbudowany w miejscu, w którym pierwotnie znajdowały się inne budowle, na dodatek łączy w sobie style Majów i Inków, które nie występowały w tym obszarze.

Pucara de Tilcara

Dalej jedziemy do Humahuaca, niewielkiej miejscowości wysoko w górach. Do naszego busa wsiada lokalny przewodnik, który recytuje wiersze o smutnym życiu rdzennych mieszkańców, o tym jak biali Argentyńczycy ich źle traktują. Następnie obiad w miejscowej restauracji – nie ma najlepszych opinii, ale jedzenie przyzwoite. Najwyraźniej mają umowę z biurem podróży, które przywozi grupy. Po obiedzie ruszamy z tym samym miejscowym przewodnikiem zwiedzić miasto. Wchodzimy po schodach pod pomnik górujący nad miasteczkiem, oglądamy panoramę okolicy, ale najciekawsza rzecz znajduje się z drugiej strony. Zauważamy, że blisko jest cmentarz, pytamy się przewodnika, czy będzie w porządku jeśli tam pójdziemy – okazuje się że nie ma przeszkód. Zaraz po wejściu na cmentarz widzimy kilka osób z gitarą i czymś do picia przy grobie jednego z miejscowych muzyków, wygląda jakby po prostu przyszli odwiedzić przyjaciela. Inne groby też wyglądają ciekawie, niektóre są kolorowe, wszystkie pomniki są dosyć wysokie. Bardzo ciekawe doświadczenie.

Cmentarz w Humahuaca

Wsiadamy do busa i jedziemy z powrotem do Salty. Mamy za sobą ponad 500 kilometrów, ale dzień się jeszcze nie kończy. Zamiast jechać prosto do hotelu, idziemy na ulicę Balcarce znaną z peñas – restauracji w których gra muzyka na żywo do której tańczą tancerki i tancerze. Jedzenie świetne, a wrażenia jeszcze lepsze. Przekonujemy się też o bezpieczeństwie i uczciwości Argentyńczyków – zostawiliśmy przy stole plecak z cenną zawartością i zorientowaliśmy się w drodze powrotnej do hotelu. Biegniemy z powrotem do restauracji, a po drodze już inni klienci pytają się czy nie zostawiliśmy plecaka, bo jest do odbioru w barze. Uff!

Calle Balcarce

Możliwość komentowania jest wyłączona.