Planowalem po przyjezdzie do Salty jak najszybciej pojechac dalej przez Andy do Chile. Kiedy wczoraj wczesnym popoludniem autobus dowiozl mnie do Salty, okazalo sie, ze wbrew wczesniejszym informacjom, autobusy z Salty do Chile nie jezdza w piatek wieczorem, lecz w czwartek o swicie, a nastepny jest dopiero w niedziele rano. Przy okazji – bardzo ciekawie wyglada tu konkurencja – sa dwie firmy ktore jezdza na tej trasie, obydwie obsluguja to polaczenie 3 razy w tygodniu, obydwie w tych samych dniach i o tej samej godzinie.
Siedze wiec sobie w Salcie, na szczescie mieszkam w bardzo przyjemnym hotelu, jedynym mankamentem jest brak internetu tamze, mam za to tv kablowa w pokoju:) Nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo – kilka dni odpoczynku dobrze mi zrobi, zwlaszcza ze jestem troche przeziebiony, boli mnie gardlo – mam wrazenie ze narzucilem sobie na poczatek zbyt wysokie tempo podrozy, dodatkowo w Cafayate podczas wycieczki troche mnie przewialo. Biore aspiryne i jakies cukierki na kaszel, a do tego bardzo dobrze sie odzywiam.
W Argentynie przyrzadzaja mieso, w szczegolnosci wolowine, na wiele sposobow, tutaj w Salcie znalezlismy (wciaz podrozuje ze znajomymi Czeszkami – ale to juz ostatni dzien, wieczorem wyjezdzaja na poludnie, w strone Patagonii) swietna, elegancka restauracje, gdzie za bardzo porzadny obiad placi sie mniej wiecej 30 zlotych za osobe. Wolowine smaza (grilluja?) na weglu, do tego jeden kelner obsluguje najwyzej dwa stoliki. Za to przedwczoraj, jeszcze w Cafayate, tez bylismy w bardzo milej restauracji, posluchalismy muzyki na zywo – gral na gitarze i spiewal miejscowy bard, Francisco „Pancho” Acosta, w kapeluszu, ozdobnej koszuli, wysokich butach – naprawde swietnie sie go sluchalo. Kupilem jego plyty – ale bede ich mogl posluchac pewnie dopiero gdy wroce do domu:)