We wszystkich czterech krajach Ameryki Poludniowej ktore odwiedzilem, wzdluz drog, na murach, plotach, czasem na murach domow, malowane sa hasla wyborcze – najczesciej sa to po prostu nazwiska kandydatow. W Argentynie wybieraja w tym roku (albo juz wybrali – nie wiem) gubernatorow i chyba tez nizszych urzednikow lokalnych, w Peru – alkaldow, w Chile chyba tez maja jakies wybory, na pewno tez widzialem hasla zachecajace do glosowania na Michelle Bachelet, obecna prezydent Chile, zas w Boliwii wszedzie widac hasla chwalace prezydenta Evo Moralesa i jego (rzadzaca) partie MAS (Movimiento al Socialismo).
W Coroico przejrzalem kilka gazet – wybory w Boliwii maja sie odbyc w 2008 roku, a poniewaz poparcie spoleczne spada, MAS i Evo robia wszystko co moga, zeby wygrac kolejne wybory. Zmieniana jest ordynacja wyborcza – bedzie mozna glosowac juz w wieku 16 lat, prezydent rozdaje alkaldom czeki na 100 i 150 tysiecy dolarow – bratnia pomoc od prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza. Rozdawanie pieniedzy w ten sposob podobno ma ukrocic korupcje – ciekawe jak, skoro wnioski nie musza byc bardzo szczegolowe. Oczywiscie prezydent Evo Morales przyjezdza do kazdej prowincji, tam spotyka sie ze wszystkimi alkaldami i osobiscie wrecza czeki, o czym pozniej informuje prasa.
Wyglada tez, ze rzad i prezydent Boliwii zachowuja sie jakby byli w oblezonej twierdzy – z tytulow w dzisiejszej prasie wynika ze Narody Zjednoczone nie maja racji podajac wskazniki inflacji, opozycja robi wszystko zeby tylko zrobic na zlosc tak wspanialemu rzadowi, a na dodatek przeczytalem naglowek w gazecie mowiacy o el Plan de Vivienda Solidaria. Jakos dziwnie mi to wszystko przypomina pewien srodkowoeuropejski kraj, z ta roznica ze w Boliwii minimalna placa to 50 euro, a srednia to chyba 100 euro miesiecznie..
0
Musisz się zalogować aby móc komentować.