Byłem dzisiaj nad morzem, konkretnie 10 kilometrów nad morzem. Samolot znany mi z wycieczki do Odessy. Wcześniej w Sztokholmie pogoda znowu się zepsuła – widać nie należało jej chwalić zbyt wcześnie, znów było szaro i wietrznie. Dopiero przed samym startem wypogodziło się nieco. Z innych spostrzeżeń – Sztokholm w piątek po południu był dosyć mocno zakorkowany – taksówka na lotnisko dosyć długo przebijała się przez miasto w drodze na autostradę na lotnisko. Na lotnisku wymuszają skorzystanie z maszyny do samodzielnego odprawiania się, tylko był problem, że z naszymi biletami nie działała – po wpisaniu numeru referencyjnego rezerwacji, wyświetlił się komunikat kierujący do obsługi. Dopiero po upewnieniu się, że faktycznie nie udało nam się odprawić, pozwolili nam ustawić się w kolejce do pań dokonujących odprawy w sposób klasyczny.
Poza tymi drobnymi niedogodnościami na lotnisku, pobyt w Szwecji się udał – dobre szkolenie, po godzinach udało się poznać kawałek miasta, zazdroszczę Szwedom rozwiniętej infrastruktury rowerowej – więc rower stanowi tam bardzo skuteczny i szybki środek lokomocji (o ile nie pada nadmiernie i nie wieje). Zazdroszczę też Szwedom szwedzkich rowerzystek – wprawdzie kiedy jeżdżę do pracy na rowerze, spotykam polskie – też fajne – rowerzystki, ale jest ich dużo mniej niż w Sztokholmie.
0
Musisz się zalogować aby móc komentować.