Na rynku w Tupizie trwa impreza (a może i manifestacja) stowarzyszenia niewielkich sprzedawców liści koki. Są transparenty, jest też muzyka (piosenka z refrenem o tym, że koka to nie kokaina, koka to święte liście). W Boliwii liście koki można kupić na każdym rogu, ich żucie pomaga w utrzymaniu koncentracji, pomaga też na chorobę wysokościową, popularna jest też mate de coca – herbatka z zalewanych gorącą wodą liści. Przez chwilę przyglądamy się, słuchamy muzyki, ale zaraz idziemy dalej.
Przypadkowo odwiedzamy, znajdujące się niedaleko rynku, muzeum miejskie (Museo Municipal de Tupiza). Wstęp jest darmowy, trzeba tylko wpisać imię, nazwisko i kraj pochodzenia do księgi gości – jeśli dobrze zrozumiałem, dzięki temu muzeum otrzymuje dotację na swoją działalność. Samo muzeum to pomieszczenie rozmiarów sali lekcyjnej, dosyć gęsto zastawione pamiątkami historycznymi. Są stare mapy, mundury, radioodbiorniki, projektory kinowe, maszyny do pisania, ale dopiero daleko w kącie pomieszczenia jest się niespodzianka. W gablocie znajdują się dwie ludzkie czaszki, trochę kości, rewolwery, zegarek, stare banknoty, papierośnica i kilka innych drobiazgów, a obok nich zdjęcia i informacje o gangu Butcha Cassidy’ego. Ciężko stwierdzić, czy czaszki w muzeum faktycznie należały do Butcha Cassidy’ego i Sundance Kida – wiadomo, że obydwaj faktycznie uciekli w 1901 z USA do Argentyny, prawdopodobnie spędzili kilka lat w Patagonii hodując bydło. W 1905 zostali wyśledzeni przez detektywów Agencji Pinkertona. Niedługo później Sundance Kid popłynął razem ze swoją partnerką Ettą Place do USA, po czym wrócił sam do Chile, gdzie dołączył do Butcha Cassidy’ego. W 2022 odkryto dokumenty świadczące o tym, że 21 sierpnia 1905 w domu uciech w chilijskim porcie Antofagasta Sundance Kid, używający nazwiska Frank Boyd, zastrzelił policjanta. Dzięki pomocy wicekonsula USA został zwolniony z aresztu, po czym razem z Butchem Cassidym uciekli do Argentyny. Nie pozbyli się jednak kłopotów, wręcz przeciwnie, po kolejnym napadzie na bank musieli uciekać jeszcze dalej, tym razem do Boliwii. 3 listopada 1908, niedaleko od położonej kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Tupizy miejscowości San Vicente Canton, dwóch zamaskowanych Amerykanów napadło na kuriera z wynagrodzeniem dla górników z miejscowej kopalni. Niedługo po tym dwaj Amerykanie zatrzymali się u gospodarza z San Vicente. Ten powziął wątpliwości wobec swoich gości – mieli muła ze znakiem świadczącym o tym, że należy do jednej z okolicznych kopalni. Powiadomił władze, a wieczorem 6 listopada dom, w którym przebywali podejrzani, został otoczony. Wywiązała się strzelanina, w wyniku której nad ranem 7 listopada 1908 roku dwaj Amerykanie zginęli. Podejrzewa się, że byli to Butch Cassidy i Sundance Kid. Policja nie była jednak w stanie zidentyfikować ofiar, zabici zostali pochowani na miejscowym cmentarzu. W 1991 dokonano ekshumacji, ale wciąż nie udało się ustalić, kto został pochowany 83 lata wcześniej. Z jakiegoś powodu szczątków nie pochowano ponownie, ale wystawiono je w muzeum miejskim w Tupizie.
Butch Cassidy i Sundance Kid długo byli zapomniani, aż do roku 1969, kiedy powstał film z Paulem Newmanem i Robertem Redfordem. Ciężko stwierdzić, kto faktycznie zginął w strzelaninie w Boliwii w listopadzie 1908 – są hipotezy mówiące o tym, że Butch Cassidy i Sundance Kid wrócili do USA, gdzie żyli pod zmienionymi nazwiskami jeszcze do lat 20. czy 30. XX wieku. Niezależnie od ich losów, mam wrażenie, że nie wiedzieć czemu, po raz kolejny przypadkowo trafiamy w naszych podróżach na miejsca z nimi związane. Podczas naszej podróży po USA w 2019 pewnego dnia rano odwiedziliśmy ghost town Grafton, w którym kręcono wiele scen z filmu, zaś wieczorem, zupełnym przypadkiem zobaczyliśmy rodzinny dom Butcha Cassidy’ego niedaleko miejscowości Circleville. Do tego 3 dni później jechaliśmy koleją Durango – Silverton, która w filmie grała w scenach napadu na pociąg. Teraz, równie przypadkowo, zobaczyliśmy ekspozycję o panach B.C i S.K. w niewielkim mieście w Boliwii..