Wczoraj (15 kwietnia) pozegnalem sie wieczorem z fajnym schroniskiem w Mendozie (señor Ariel, wlasciciel, nazywal mnie Polaquito;), wsiadlem w autobus (pelen Indian, kiedys napisze o tym wiecej) i ruszylem w otchlan Argentynskiej nocy. W ciagu 12 godzin autobus przejechal 1000 km (czyli razem z postojami srednia predkosc wyniosla ok 85 km/h!), wysiadlem w Tucuman, znalazlem biuro sprzedajace bilety do Cafayate, kupilem bilet, mialem 3 godziny wolnego – spedzilem ten czas jedzac podwojne sniadanie w dworcowej kawiarni, przy czym w trakcie sniadania wpadlem na pomysl kategorii Rękopis znaleziony w plecaku. Kilka rzeczy juz opisalem (oczekujac na autobus), nastepnie ruszylem do Cafayate. Droga najpierw wiodla wzdluz plantacji trzciny cukrowej, przez male wioski, nastepnie wjechalismy w las podzwrotnikowy i pokonujac serpentyny osiagnelismy plaskowyz. Tam – calkowita zmiana otoczenia – duzo traw, pojedyncze drzewa, pasace sie konie, kozy i owce, jakies rozsiane domki i miasteczka. Dalej musielismy jeszcze przejechac przez przelecz (3042m n.p.m., na przeleczy samotne stoisko z pamiatkami, jakis pomnik, a do tego lezaly sobie dwie lamy) i wjechalismy (niesamowite widoki z okien autobusu) do doliny w ktorej polozone jest Cafayate. Zrobilem troche zdjec – na szczescie okna autobusu sie otwieraly, wiec nie musialem ich robic przez brudna szybe. W dolinie jest sporo winnic, posrod pol winorosli male domki – naprawde wspaniale sie tedy jechalo.
W samym miescie zadbalem o nocleg (mam pokoj jedynke z lazienka, za 25 zl za noc), potem ruszylem sprawdzic czy i kiedy jezdza autobusy do Salty i czy mozliwy jest trekking jutro. Jezdza i jutro bede sobie chodzil po okolicznych gorach. Przy okazji poznalem dwie Czeszki – matke i corke, podrozujace po Argentynie, corka jest w Ameryce Poludniowej od 5 miesiecy, matka – chyba od kilku dni. Intensywnie przypominam wiec sobie jezyk czeski:)
mat, zamiast czeskiego intensywnie cwicz hiszpanski 🙂
bo inaczej powiem javierowi, ze wszystko zapomniales!!! i ze sie obijasz w LA
logowanie sie, zeby zostawic komentarz – troche meczace, ale rozumiem, ze chroni przed spamem
pozdrawiam z krainy koszmarnego niedoczasu, bilokacji i takiego tam padania na nos. paps
Skarzypytaa!
Swoja droga – sporo zapomnialem, ale staram sobie przypomniec:) Po tygodniu na tym pieknym kontynencie coraz lepiej rozumiem co do mnie mowia na ulicy, jestem tez w stanie jakos odpowiedziec;)
besos