Dziewczyny na rowery

Opublikowano: 27.05.2011 o 0:43 przez mat w Rower, Szwecja

Czasem dobrze jest ponarzekać – wczoraj wyraziłem swoje niezadowolenie z pogody, a dzisiaj ani nie padało, ani wiatr zbyt mocny nie wiał, dzień był naprawdę przyjemny. Po dzisiejszym szkoleniu planowałem zwiedzić muzeum fotografii, a że było ładnie, zamiast jechać prosto na miejsce, postanowiłem się przejść (odległość wynosiła mniej więcej 2-3 wyspy). Chciałem jeszcze raz zobaczyć stare miasto – Gamla Stan, bo wczoraj ani nie trafiłem na rynek, ani na najwęższą uliczkę miasta (to właściwie takie schody są, w najwęższym miejscu mają 90 cm szerokości). Spacer zabrał mi sporo czasu, przy okazji znalazłem też siedzibę Akademii Szwedzkiej z muzeum Alfreda Nobla, pomnik świętego Jerzego zabijającego smoka (może powinni wziąć przykład z Krakowa, żeby smok zionął ogniem?), wszystko oświetlone niskim, popołudniowym słońcem.
W trakcie zwiedzania czasem mam wrażenie, że dane miejsce już gdzieś widziałem w innym miejscu – jak na razie Sztokholm bywa Szczecinem, Rygą, Tallinem, czasami (pojedyncze uliczki Gamla Stan) Pragą. Na starym mieście widać też na końcu uliczek, na samym dole, wodę i statki gdzieś przy brzegu – to, tylko w dużo większej skali, można zobaczyć za to na przykład w Nowym Jorku.
Muzeum fotografii znajduje się na kolejnej wyspie – przejechałem jedną stację metrem, wysiadłem w dosyć przypadkowym miejscu, które okazało się być biegnącą pod górę ulicą zamienioną na deptak z pasem rowerowym. Sztokholm jest takim miastem, gdzie rowerów wszędzie jest dużo, ale najczęściej jednak widać tylko te, które są zaparkowane przy biurach, stacjach metra, kawiarniach. Tutaj rowery nadjeżdżały falami (tak regulowała ruch sygnalizacja świetlna), przez dobre kilkadziesiąt minut obserwowałem kto i jak tutaj jeździ. Wydaje mi się, że większość osób na rowerach stanowią panie (chyba że po prostu bardziej zwracam uwagę na blondynkę na rowerze, niż na kozaka podjeżdżającego na górę na ostrym kole) – zarówno na eleganckich, bardzo wygodnych rowerach miejskich, jak i na takich, które już dosyć mocno są poobijane, z powyginanymi koszykami na kierownicy, także na rowerach szosowych. Ubiór też bywa różny – zdarza się kombinacja zawierająca szpilki(!), mini i kask (warkocz wystaje spod kasku), może być też obcisłe wdzianko rowerowe, albo i zestawy całkiem mieszane.
Z tego całego obserwowania w końcu zrezygnowałem z wizyty w muzeum fotografii – ale co sobie miasta zobaczyłem to moje, więc chyba fotografie mogą poczekać na inną okazję. W piątek po szkoleniu kierujemy się na lotnisko, więc więcej raczej nie pozwiedzam już. Szczęście że Islandczycy wyłączyli już wulkan i chyba można będzie normalnie lecieć.

Musisz się zalogować aby móc komentować.