Kolejny dzień, 11 grudnia, to droga tym samym szlakiem co wczoraj, ale w przeciwną stronę. Zaczynamy od śniadania w postaci chińskiej zupki, a zaraz po niej robimy jeszcze herbatę z reszty ugotowanej wody. We wszystkich schroniskach i campingach widzimy napisy, że woda z kranu jest zdatna do picia, więc napełniamy też butelki na drogę. Tutejsza woda zdecydowanie musi pochodzić z lodowca, bo jest mętna – lodowiec ściera skały na bardzo drobny proszek, który tworzy w wodzie zawiesinę. To też przyczyna, dla której jeziora lodowcowe nie są tak przejrzyste, za to w bezchmurny dzień potrafią mieć niesamowity turkusowy kolor.
Drugi i trzeci dzień są z mojego doświadczenia najtrudniejsze na obozach wędrownych i tym razem niestety się to potwierdza. Ciężko nam się idzie, plecaki wymagają lepszego dopasowania, mięśnie nie chcą się poruszać tak szybko, jak byśmy chcieli. Przez większość dnia jest pochmurno, ale tym razem nie daję się na to nabrać i smaruję się kremem przeciwsłonecznym. Poprzedniego dnia też nie było słońca, poza może 15 minutami, kiedy szliśmy głównie przez las, a i tak skończyło się u mnie Panthenolem na twarzy.
Po dotarciu na camping Paine Grande trzeba znaleźć sensowne miejsce na namiot – pomaga nam Niemiec spotkany już dzień wcześniej w autobusie, pokazuje dobre miejsce nie w zagłębieniu, w miarę płaskie i stosunkowo osłonięte od wiatru. Rozkładanie namiotu trwa dłuższą chwilę – okazuje się, że kiedy przy wjeździe do Nowej Zelandii namiot przechodził kontrolę fitosanitarną, wszystkie jego elementy zostały zupełnie porozpinane, nawet te, które były spięte fabrycznie. Nie korzystaliśmy z niego od tego czasu, więc dopiero na kempingu orientuję się, że jest problem. Po kilkudziesięciu minutach namiot już stoi i nawet nieźle sobie radzi z podmuchami patagońskiego wiatru.
Na szczęście na campingu jest budynek kuchni i jadalni, więc nie trzeba walczyć z wiatrem podczas gotowania naszego ravioli. Idziemy wcześnie spać, chociaż sąsiedzi z namiotów obok długo jeszcze rozmawiają, co niekoniecznie pomaga w zasypianiu.