Jakiś czas temu zorientowałem się, że mile w miles and more, które uzbierałem jeszcze za podróż do i z Santiago, wcale nie straciły jeszcze ważności. Gorzej, że ważność się kończyła w końcu tego miesiąca. Tak więc w sobotę SP-LIK przywiózł mnie do Odessy.
Miasto nie sprawia najlepszego wrażenia na początku – aerowokzał przypomina bardziej dworzec PKS, po wyjściu trzeba się opędzać od nachalnych taksówkarzy, zorientować się jak jeżdżą marszrutki (numery podane w internecie mają się nijak do rzeczywistości) i w końcu pojechać w stronę Odessy właściwej. Gdyby ktoś potrzebował z lotniska (czerwiec 2010) jeździ jedna linia marszrutkowa (117), można nią dojechać do centrum (główny dworzec kolejowy, wiem że dalej jedzie ulicą Katerinską, nie wiem gdzie konkretnie kończy bieg), płaci się przy wyjściu 1,75 hrywny.
Po drodze (marszrutka wcale nie jedzie najkrótszą trasą) mijamy osiedla niewielkich domków, ze strzechą z eternitu, z niewielkim ogródkiem, czasem w otwartym garażu widać emeryta pucującego starą Wołgę czy Żiguli. Potem wjeżdżamy w blokowiska – mocno niezadbane, niektóre bloki ocieplone pianką izolacyjną, taką z pistoletu, niczym nie zabezpieczoną ani nie pomalowaną, czasem ocieplone są ściany tylko jednego mieszkania, albo kilku mieszkań w różnych częściach budynku i różnych piętrach – taka mozaika (należy dodać do tego indywidualne zabudowy balkonów i bloki obłożone płytkami ceramicznymi – oczywiście już odpadającymi).
W końcu dojeżdża się do centrum – dworzec kolejowy jest jeszcze z czasów carskich i robi wrażenie – marmury, eleganckie poczekalnie, kopuła nad wejściem. Obok dworca pętla tramwajowa połączona z bazarem i pętlą niektórych marszrutek. Najlepsze jest jednak nie obok dworca, ale na wprost – długie, szerokie ulice prowadzące ku morzu, po obydwu stronach rzędy drzew (także platanów), wzdłuż ulic XIX-wieczne domy, w parterach sklepiki i kawiarnie. To jest już ten kawałek miasta, który potrafi zachwycić i zaczarować, wystarczy iść i chłonąć.
Jeśli pójdzie się odpowiednio daleko, to dojdzie się do schodów, ale o tym później. Na razie tylko to:
0
Musisz się zalogować aby móc komentować.