Ostatnimi dniami wstaje o godzinie 5 rano – czy to zeby zobaczyc kanion Colca, czy to dlatego, ze o tej porze przyjechal autobus z Arequipy do Cuzco i musialem wysiadac. Dzisiaj musialem byc gotowy na godzine 6 rano – zeby wsiasc w autobus do Machu Picchu. Jutro za to wstane pewnie jeszcze wczesniej – o 5.45 odjezdza moj pociag z Aguas Calientes do Ollantaytambo, gdzie wsiade w autobus i pojade dalej do Cuzco.
Na przystanku autobusowym spotkalem sie z Miguelem, ktory mial juz dla mnie przygotowane bilety autobusowe (tam i z powrotem) oraz bilet wstepu do samego Machu Picchu. Kilka minut po 6 rano bylem juz na miejscu. Troche sie zmartwilem – cala okolica byla we mgle (a wlasciwie w chmurach). Poczatkowo moglem jedynie ogladac zabytki z bliska – z odleglosci kilkunastu metrow nic nie bylo widac.
Nastepnie zrobilem sobie dwie wycieczki po okolicy – zobaczylem most Inkow (taki waziutki mostek wlasciwie przyklejony do skalnej sciany), a potem twierdze Intipunku – polozona na przeleczy pomiedzy dwiema dolinami.
Bardzo dziwnie wygladalo to, ze w sasiedniej dolinie byla piekna pogoda, przejrzyste powietrze, a w dolinie w ktorej polozone jest Machu Picchu wciaz krolowaly chmury. Po godzinie 10 zaczelo sie przecierac, poczatkowo tylko na kilka sekund w przeswicie pomiedzy chmurami pojawialy sie ruiny – to ich nagle pojawienie sie zrobilo na mnie niesamowite wrazenie.
Kiedy po godzinie 11 wrocilem do Machu Picchu, nade mna wciaz byly chmury, ale przynajmniej wszystko bylo widac. Obejrzalem kilka swiatyn, co ciekawe – Inkowie czcili takze gory, dlatego wycinali w skalach kontury gor – znajdujacych sie za tymi skalami. Dzieki temu mogli w latwy sposob skladac ofiary gorom – pod tymi skalami, nie musieli za kazdym razem wchodzic na sama gore.
Udalo mi sie przespacerwac przez wiekszosc atrakcji Machu Picchu – nie wszedlem tylko na gore Wayna Picchu – byla caly czas otulona chmurami, wiec stwierdzilem ze nie ma sensu tam isc. Po poludniu okazalo sie, ze prognozy pendoptyczne dziadka Stopki (patrz Śledź Otrębus Podgrobelski, Wstęp do imagineskopii) sprawdzaja sie takze w Ameryce Poludniowej – zaczelo padac. Czasem padalo mocniej, czasem przestawalo, ale stwierdzilem ze czas sie zbierac. Ostatnie spojrzenie na ruiny, na alpaki pasace sie pomiedzy nimi – i do autobusu. W momencie gdy wsiadalem do autobusu, na kilkanascie sekund zaswiecilo slonce.
Droga z Machu Picchu do Aguas Calientes jest waska i kreta – w pewnym momencie jakis kolorowo ubrany chlopaczek stojacy przy drodze zaczal machac do autobusu i cos krzyczec. Kilka zakretow pozniej – znowu stoi przy drodze, macha do pasazerow i krzyczy. Zbiegal wlasciwie prosta droga – mogl wiec scigac sie z autobusem. Na samym dole kierowca wpuscil go do autobusu, a pasazerowie wrzucali mu do torby drobne pieniadze. Z roznych sposobow na wyciaganie pieniedzy od turystow ten byl najbardziej pomyslowy – w pewnym momencie wlasciwie wszyscy w autobusie smiali sie na widok pojawiajacego sie przy drodze biegacza.
Zaraz ide cos zjesc, potem postaram sie wczesniej polozyc spac. Jutro rano jade do Cuzco, tam zamierzam troche pozwiedzac, a wieczorem wsiadam w autobus do La Paz. Po drodze kolejna zmiana czasu, przed poludniem we wtorek powinienem byc na miejscu.