Wsiadam dzisiaj do pociągu, stacja początkowa – w wagonie jeszcze dosyć pusto jest. Bardzo miła, mówiąca z pięknym wschodnim zaśpiewem, starsza pani jedzie do Szczecina – w czasie ferii zajmowała się wnukiem, a teraz wraca do siebie do domu.
Jest jeszcze kilka minut do odjazdu, a pani nagle zaczyna przeglądać kieszenie (swoje), podłogę (wagonu), torebkę i inne zakamarki. Okazało się, że nie może znaleźć biletu. Też zacząłem szukać, ale im bardziej szukaliśmy, tym bardziej biletu nie było. Znalazła się za to kartka z zapisanym numerem telefonu do syna. Całe szczęście że byłem już w pociągu, bo pani nie ma komórki, zadzwoniliśmy z mojego telefonu.
Okazało się że syn był tak zaaferowany tym, żeby nie zgubić biletu, że wziął bilet ze sobą do samochodu. Przybiegł jeszcze raz do pociągu, a że pociąg już odjeżdżał – tylko przekazał bilet komuś z obsługi. Pan konduktor przyniósł rzeczony bilet do ostatniego wagonu i przekazał mojej współpasażerce. Pani, kiedy trochę ochłonęła, zaczęła się zastanawiać czy syn powie o tym w domu swojej żonie – wyszło na to, że raczej powie, bo okazało się że babcię odprowadzał nie tylko jej syn, ale i starsza wnuczka, więc trudno byłoby zachować tajemnicę w domu.
Ponieważ aktywnie pomagałem w odzyskaniu zgubionego biletu, pani po jakimś czasie, w ramach podziękowania, postanowiła zachować się jak typowa babcia, czyli zaproponowała że mnie nakarmi ciastkiem czy bułką. Na szczęście (zgodnie z prawdą) wytłumaczyłem się, że właśnie niedawno zjadłem obiad i jeszcze nie czas na deser.
0
Musisz się zalogować aby móc komentować.