22 listopada 2023 jeszcze przed świtem opuszczamy hostel w centrum Sydney i jedziemy na lotnisko. Tam musimy sami odprawić siebie i nasz bagaż w specjalnym urządzeniu, ale mamy z tym pewne problemy. Przychodzi nam z pomocą przemiła pani, która właśnie szkoli dwie nowe pracownice – przy okazji my też uczymy się jak działa system w liniach Qantas. Jeszcze kontrola bezpieczeństwa, bardzo szybkie śniadanie i siedzimy już w samolocie. Nasza trasa prowadzi nad Morzem Tasmana, dwie i pół godziny od startu, zachwyceni przepięknymi widokami przed samym lądowaniem, meldujemy się w Queenstown.
W Queenstown byłem już wcześniej, ale wtedy leciałem z USA i wracałem też przez San Francisco. Tym samym lecąc teraz przez Azję i Australię, po 9 latach, 11 miesiącach, 2 tygodniach i 5 dniach okrążyłem świat naokoło! Brawo ja! Na razie musimy jeszcze przejść przez nowozelandzką kontrolę graniczną, kontrolę fitosanitarną – musimy najpierw zadeklarować że mamy ze sobą sprzęt turystyczny, następnie wyjąć go do kontroli – w szczególności pokazać buty (sprawdzane są podeszwy czy nie wwozimy ziemi z innych kontynentów), za to nasz namiot jest sprawdzany w laboratorium – na szczęście nic nie znaleziono, ale za to został rozłożony na części pierwsze dużo bardziej niż przewidział producent. W końcu trzeba spakować plecaki od nowa i dopiero wtedy jeszcze na wszelki wypadek zostają prześwietlone promieniami Roentgena. Wszystko odbywa się na szczęście w bardzo miłej atmosferze.
Odbierają nas znajomi, którzy już prawie kończą swoją wielką, trzymiesięczną wyprawę – następne kilka dni podróżujemy razem. Zwiedzamy Queenstown, po czym jedziemy do Te Anau. Pierwszy dzień w Nowej Zelandii jest super, chociaż wygląda dziwnie znajomo..